Każdy, kto kiedykolwiek próbował przekonać alkoholika do leczenia, wie, że nie jest to łatwe zadanie. Z punktu widzenia osoby zdrowej wydaje się to zupełnie nieracjonalne: dlaczego ktoś, kto doświadcza postępującej destrukcji zdrowia, życia rodzinnego i zawodowego, miałby nie chcieć pomocy? Tymczasem chory widzi tę kwestię zupełnie inaczej. Wciąż ulega złudzeniu, że jego zachowanie jest zupełnie normalne, a on ma nad nim całkowitą kontrolę. Uważa, że wszyscy się go czepiają, a terapię w ośrodku postrzega wyłącznie w czarnych barwach.
Czy można kogoś zmusić do leczenia alkoholizmu?
Nałóg jednej osoby stanowi ogromny problem dla całej rodziny. Życie wszystkich domowników zaczyna się kręcić wokół uzależnienia. Nie mają oni odpowiednich warunków do rozwoju i realizowania własnych potrzeb, żyją w ciągłym stresie, a także przybywa im obowiązków, które normalnie realizowałby nałogowiec. Do tego dochodzi strach o jego zdrowie i życie oraz pytanie: czy uda mu się wyrwać ze szponów choroby, czy czeka go powolna degradacja i śmierć z przepicia?
Nic dziwnego, że bliscy alkoholika starają się robić wszystko, co w ich mocy, by przekonać go do podjęcia terapii. Niestety, sam zainteresowany zwykle nie dąży do zmiany swoich przyzwyczajeń. Tymczasem wewnętrzna motywacja jest jednym z kluczowych czynników wpływających na skuteczność kuracji. Aby zmaksymalizować prawdopodobieństwo sukcesu terapeutycznego, warto użyć perswazji, która skłoni chorego do samodzielnego poszukiwania pomocy. Istnieje również możliwość złożenia wniosku o skierowanie pacjenta na przymusowe leczenie, jednak decyzję o tak ostatecznym rozwiązaniu może wydać jedynie sąd na podstawie takich przesłanek jak powodowanie rozkładu życia rodzinnego przez alkoholika, demoralizowanie nieletnich, a także zakłócanie spokoju lub porządku publicznego.
Brak świadomości choroby
Dlaczego alkoholicy zwykle nie chcą się leczyć? Pierwszy powód jest naprawdę prozaiczny: ponieważ nie przyjmują do wiadomości, że naprawdę są chorzy. Często myślimy, że nałogowiec próbuje nas zwodzić, mówiąc, że całkowicie panuje nad swoim zachowaniem, wypił tylko odrobinę alkoholu lub nie doświadcza żadnych przykrych skutków swojego picia. Tymczasem istnieje duże prawdopodobieństwo, iż osoba uzależniona okłamuje samą siebie i naprawdę wierzy w to, co mówi. Za taki stan rzeczy odpowiada mechanizm iluzji i zaprzeczania, który sprawia, że nałogowiec ignoruje fakty przemawiające za koniecznością poszukiwania pomocy i racjonalizuje swoje zachowanie. Wydaje mu się, że pije, bo lubi i mógłby przestać to robić w dowolnym momencie, gdyby tylko chciał. Twierdzi, że przecież wszyscy piją i każdemu mógłby się zdarzyć tzw. „urwany film”, przyjście do pracy na kacu lub wydanie sporej sumy pieniędzy pod wpływem alkoholu. Problemem bywają również bliscy cierpiący na współuzależnienie, którzy wyręczają i chronią chorego, nie dając mu szansy na skonfrontowanie się ze swoim problemem.
Niechęć do zmian
Drugim powodem braku motywacji do leczenia alkoholizmu jest niechęć do zmian. Alkohol kojarzy się choremu ze stałością i poczuciem bezpieczeństwa. Jest przez niego używany do pokonywania rozmaitych problemów: zagłuszania negatywnych emocji, dodawania sobie odwagi i towarzyskiej atrakcyjności. Nie wyobraża sobie życia bez niego – nic więc dziwnego, że nie ma ochoty go sobie odmawiać. Nie posiada żadnych konstruktywnych strategii radzenia sobie z przeciwnościami losu i frustracją – jego jedyną odpowiedzią na takie sytuacje jest picie. Nie umie spędzać czasu na trzeźwo i obawia się, że znajomo nie zaakceptują go jako abstynenta.
Przeczytaj też: Fazy nawrotu choroby alkoholowej
Wstyd i stereotypy na temat ośrodków terapii alkoholizmu
Do tych wszystkich problemów dochodzą stereotypy rozpowszechnione w naszym społeczeństwie. Przeciętnej osobie alkoholik kojarzy się raczej z „menelem” spod budki z piwem, niż z normalnym obywatelem, który zmaga się z ciężką chorobą. Pacjenci bardzo często obawiają się wykluczenia i stygmatyzacji związanych z przyjęciem tożsamości nałogowca. Oprócz tego sami ulegają nieprawdziwym przekonaniom związanym z ośrodkami leczenia uzależnień. Często wyobrażają je sobie jako nieprzyjazne molochy i miejsca indoktrynacji przypominające sekty. Nic dziwnego, że taki obraz nie wzbudza w nich entuzjazmu. Rolą ich bliskich powinna być więc walka z tymi stereotypami oraz znalezienie placówki, która już na pierwszy rzut oka będzie im zaprzeczała.